Ziemia wokół Jeziora Sołtmańskiego jest podzielona, tak samo jak podzieleni są osiedleńcy jego brzegów. Po jednej stronie bogactwo i dostatek; po drugiej – ubóstwo i głód. Na jednym brzegu ziemia jest czarna i żyzna, na drugim – sucha i jałowa. Łowiska są podzielone – jezioro obfituje w ryby tylko dla tych, którzy i tak są syci. Osadnicy z jałowego brzegu narzekają na swoją dolę. Brak im jednak odwagi, by porzucić ziemię, na której się wychowali. Na przednówku głód staje się nieznośny. Ojciec, najstarszy i najmądrzejszy z mieszkańców, nakazuje wymarsz. Mimo licznych protestów, osadnicy pakują swój dobytek. W zimny, mroczny poranek wyruszają w nieznane. Na przewodników wybierają dzieci, nieświadome ciężaru spoczywającej na nich odpowiedzialności. Cichy, przedłużający się marsz przerywają okrzyki dzieci. Podążając za nimi grupa wędrowców dociera do miejsca, które zapiera dech w piersiach. Ziemia zalana jest zielenią przetykaną żółtymi kwiatami. W dolinie, odcieniami różu i błękitu, mieni się kra na jeziorze. W tym miejscu podróżnicy decydują się zbudować nową osadę.
-Jak żywe! – wykrzyknął mały Gustek, podbiegając do matki.
-Jak żywe! – odpowiedziała mu gromada, ciągle jeszcze zdumionych
i oszołomionych ludzi.”Jadwiga Tressenberg, „Mazurskie opowieści”